W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Dodatkowo, korzystanie z naszej witryny oznacza akceptację przez Państwa klauzuli przetwarzania danych osobowych udostępnionych drogą elektroniczną.
Powrót

Posiadanie zwierząt to przywilej i luksus

Dawid Kieszkowski ma dobrą rękę nie tylko do psów i kotów. Nie dość, że zawodowo pomaga je leczyć, to znajduje im też kochające domy. O tym dlaczego w Konstantynowie nie ma bezpańskich zwierząt mówi w rozmowie z Konstantynów.pl.

Dawid Kieszkowski z czarnym kotem

W zeszłym roku mieliśmy w mieście 57 adopcji psów i kotów. W tym roku już blisko 40. Jak Pan to robi, że ludzie czasami bardzo schorowanego zwierzaka chcą wziąć do domu i się nim opiekować?

To nie tylko moja zasługa. Działa w mieście grupa wyjątkowych osób, które się do tego przyczyniają. Jest wielu wolontariuszy i ludzi, którzy prowadzą domy tymczasowe. U nas w Klinice Weterynaryjnej Braci Mniejszych pracuje prawie 60 osób. I każdy ma w domu nie jednego zwierzaka, który był bezdomny, chory lub potrzebował schronienia. Wielu z nich prowadzi domy tymczasowe dla zwierząt.

Bycie technikiem weterynarii to praca, a od kiedy zajmuje się Pan „bezdomniakami”?

To od pomocy wszystko się zaczęło. Byłem w pierwszej klasie gimnazjum, gdy zgłosiłem się do schroniska w Zgierzu, żeby pracować jako wolontariusz. Byłem tam przez wiele lat. W 2012 roku ukończyłem Technikum Weterynaryjne w Warszawie.

Jak to możliwe, że tak duże miasto jak Konstantynów Łódzki nie ma problemów z bezdomnością zwierząt?

To zasługa władz miasta. Od dawna prowadzony jest program ograniczający niechciane rozmnażanie. Urząd Miejski dopłaca 80 procent do każdej kastracji domowego i nierasowego psa lub kota. Te bezdomne i wolno żyjące są sterylizowane w 100 procentach na koszt gminy. Każdy zwierzak jest też zaczipowany i umieszczony w bazie. To ułatwia szybkie znalezienie właściciela w przypadku ucieczki lub… celowego porzucenia.

To działa?

Gdy Straż Miejska wyłapuje psa czy kota, sczytuje dane z czipa i od razu dzwoni do właściciela. W trzech na cztery takie przypadki właściciel odbiera uciekiniera. A dzięki kastracji rodzi się u nas dużo mniej zwierząt niechcianych. Tylko w tym roku było już 296 kastracji.

Czy więcej jest takich gmin, gdzie urząd miasta lub gminy finansuje sterylizacje i czipowanie?

Tak, w wielu gminach działaj programy dofinansowania tych zabiegów. Dzięki takim działaniom ograniczamy liczbę bezpańskich zwierząt, a miasto nie musi wydawać pieniędzy na zwierzęta umieszczone w schroniskach.

Jednak wciąż zdarzają się przypadki podrzucania w kartonach kociąt czy szczeniaków. Czasami młode, wystraszone psy pojawiają się na obrzeżach miasta. Wygląda to tak, jakby ktoś z innej gminy je tu przywiózł.

To się zdarza, ale dość rzadko. Znajdujemy im domy. Ostatnio szukałem rodziny dla kociaka. Było aż 20 chętnych. Ale ja nie oddam zwierzaka każdemu, kto się zgłosi. Wypytuję o nawyki, o miejsce zamieszkania, ile osób mieszka, a nawet w jakim są wieku. Oczywiście do nowego domu idzie wykastrowany, zdrowy, odrobaczony i zaczipowany.

To znaczy, że do danego kota czy psa dobiera Pan przyszłych opiekunów?

Oczywiście. Starszej osobie odradzam młodego psa. Sugeruję, żeby był na przykład ośmioletni. Nie można mieć kota wychodzącego, gdy mieszkamy przy ruchliwej ulicy. I nie każdy pies będzie dobrze się czuł w małym mieszkaniu, gdy my pracujemy 10 godzin poza domem. Pora zrozumieć, że posiadanie zwierząt to przywilej. Nie każdy je może i nawet powinien mieć.

Ma Pan w domu zwierzęta?

Moje stado funkcjonuje idealnie, a mam dziewięć psów i trzy koty. To takie „odpadki świata” jak je nazywam, bo wszystkie schorowane. Wymagają regularnie podawanej dużej ilości leków i opieki medycznej. Dlatego wstaję o godzinie 5:00, żeby przed pracą je nakarmić, podać leki, wyczyścić kuwety i wykonać wszystkie niezbędne dla nich czynności.

Czy nadal dajemy zwierzęta pod tak zwaną choinkę?

Tak, ale to są już przemyślane i przedyskutowane decyzje. Okres świąt jest dobry na adopcję z tego powodu, że wtedy spędzamy kilka dni w domu. Nowy lokator ma czas lepiej nas poznać, a my jego.

Pamiętam czasy, że kupowali lub adoptowali przed wigilią i… wyrzucali po Nowym Roku jak nieudany prezent.

Dziś to się zmieniło, bo choćby zamieszczane filmy i zdjęcia w internecie pozwala ją szybko namierzyć ludzi źle traktujących zwierzęta. Obserwuję, że teraz ludzie są bardziej świadomi i wrażliwi na los zwierząt. Nie widzi się już umierających na ulicy psów i kotów. Na dodatek zwierzęta są zaczipowane, więc służby wszystko wiedzą o właścicielu. Taka „świąteczna adopcja” to dziś decyzja podjęta dużo wcześniej. I najważniejsze, że przemyślana.

Kto adoptuje psy i koty z Konstantynowa?

Na pierwszym miejscu są nasi mieszkańcy. Na drugim są Pabianice, a potem Łódź i Lutomiersk. Ale nasze psy mieszkają w całej Polsce, a dwa pojechały nawet do Holandii. Jestem w zarządzie łódzkiej fundacji i współpracuję z kilkoma innymi działającymi na terenie kraju. One nam też bardzo pomagają między innymi w adopcjach.

Czy wiadomo, jak tym zwierzakom w nowych domach się żyje?

Ja mam kontakt z nowymi właścicielami. Otrzymuję zdjęcia prawie od wszystkich i informacje jak się sprawują, rozwijają. W Holandii był pies, który już odszedł z powodu wieku, a mieszkająca tam suczka wciąż ma się dobrze.

Miasto opiekuje się też wolno żyjącymi kotami. Daje karmę, lekarstwa, leczy je i kastruje.

Mamy oddanych wolontariuszy, którzy opiekują się nimi. A miasto robi wielką robotę wspierając to karmą i leczeniem. Dzięki kastracji na szczęście ubywa nam z roku na rok wolno żyjących kociąt.

Kto wam jeszcze pomaga?

Wszyscy mieszkańcy Konstantynowa i całej okolicy. Są często urządzane zbiórki na terenie miasta. Na przykład są to też klienci Kliniki, którzy od lat wrzucają do naszego żółtego pojemnika karmę suchą i mokrą, smycze, legowiska, miski. Nam się wszystko przydaje.

Czy bywają momenty, że ma Pan dość patrzenia na cierpienie zwierząt?

Mnie rozczarowują tylko ludzie. Nigdy zwierzęta. Dlatego moja praca i niesiona pomoc zawsze ma sens. Jedyne, o co apeluję, to pamiętajmy decydując się na adopcję zwierząt, że to luksus i spoczywający potem na nas obowiązek.

W tym roku do tej pory było 37 adopcji. Nowe domy znalazło 10 psów i 27 kotów.

- Z tych danych statystycznych widać jak z roku na rok maleje liczba podpisanych przez gminę umów adopcyjnych. To świadczy o tym, że dobrze działa program kastracji – mówi Piotr Pietrzak, kierownik Referatu Ochrony Środowiska.

Straż Miejska w tym roku wykryła na terenie miasta hodowlę, w której psy przebywały w bardzo złych warunkach. 77 psów zostało odebranych pod nadzorem powiatowego lekarza weterynarii.

Zdjęcia (1)

{"register":{"columns":[]}}