Będzie tyrolka. Zafundowali ją najmłodsi
Jak się zarabia pieniądze? Gdzie się płaci podatki, a gdzie można trzymać oszczędności? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znalazło 100 młodych konstantynowian. Miała być fajna zabawa przez tydzień wakacji. A był mega projekt, którego w naszym mieście jeszcze nigdy nie widzieliśmy.
Przez 5 dni najmłodsi mieszkańcy Konstantynowa bawili się i uczyli jak wygląda praca dorosłych, gdzie się płaci podatki i co można załatwić w banku. Zarobione pieniądze wydawali na obiady i na koniec mogli zostawić sporo dukatów w sklepie marzeń.
Z podatków uzbierało się trochę pieniędzy, więc 30 000 zł mogli przeznaczyć na inwestycję miejską. Czek wręczyli burmistrzowi Robertowi Jakubowskiemu na utworzenie w naszym mieście tyrolki – miejsca zabaw i rozrywki dla najmłodszych mieszkańców. Do wyboru były jeszcze słupki wodne i gry chodnikowe. Ta 30-metrowa niska tyrolka zostanie zamontowana w parku Wolności.
- Małe Miasto Konstantynów Łódzki to była symulacja dorosłego życia w mieście specjalnie stworzonym na potrzeby projektu – tłumaczy Radosław Kierzek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. - Dziękuję całej ekipie domu kultury za zaangażowanie i dyrekcji Szkoły Podstawowej nr 1 za udostępnienie sali FunLab.
Od poniedziałku do piątku dzieci uczyły się zawodów u pielęgniarki, krawcowej, szewca, fotografa, stolarza, fryzjerki, hydraulika, florystki, pszczelarza i operatora dziennikarza. Za wykonaną pracę otrzymały wynagrodzenie walutą „Małego Miasta”. Dzieci uczyły się racjonalnie wydawać pieniądze, więc płaciły dukatami za obiady. Musiały też zanieść każdego dnia należy podatek do „Urzędu Skarbowego”. Mogły te dukaty od razu wydać w sklepiku marzeń lub odłożyć do banku na lokatę i oszczędzać. Oferta sklepiku była atrakcyjna
i kusiła. Na wystawie leżały klocki lego, maskotki, hulajnogi zestawy plastyczne… Były to wartościowe rzeczy, bo ich ceny wahały się od 200 do 300 zł.
- Pieniądze nie wylecą ze ściany, czyli z bankomatu, jeśli ich nie będzie na koncie. Dlatego trzeba oszczędzać – tłumaczyła pierwszego dnia Anita Błochowiak, prezes banku.
Oprócz pracy, było sporo zabawy. W FunLab mieliśmy też dzień teatru, zabawy z klockami lego, a także spotkania ze strażakami, policjantami i strażnikami miejskimi. Pojechaliśmy na wycieczkę do piekarni i własnoręcznie przygotowaliśmy chleb. Równie ciekawe było sadzenie kwiatów. Na koniec na placu Kościuszki malowaliśmy murale i bawiliśmy się na piana party.
- To był fantastyczny tydzień wakacji. Bardzo dziękuję wszystkim pracownikom MOK-u, wolontariuszom i partnerom za ich wysiłek. Dzięki ich pracy nasze dzieci doświadczyły dorosłego życia i świetnie się bawiły – mówił podsumowując projekt burmistrz Robert Jakubowski.
A jak to wyglądało z bliska?
Na stoisku fotografa trzeba było przygotować stylizację planu, albo zastygnąć w pozycji modelki lub modela. I wytrzymać bez ruchu, gdy koleżanka lub kolega robił zdjęcie profesjonalnym aparatem.
- Dziewczyny zaangażowane. Wczuwają się w rolę modelek i fotografów – mówiła już pierwszego dnia zajęć fotograf Anna Rymarczyk.
Zwłaszcza dziewczyny szybko odnalazły się w zawodzie fotografa i modelki.
- Te fotografie bardzo mi się podobały – mówiła Antosia.
Na stanowisku obok powstawały budy dla psów. Zgodnie z planem każda grupa montowała jedną.
- To duże budy dla schroniska dla zwierząt. Wszystkie przekażemy później nieodpłatnie - mówił stolarz Piotr Sitarek.
Dla dzieci to była super zabawa.
- Skręcaliśmy, malowaliśmy, przybijaliśmy ścianki – wylicza Wojtek z zachwytem.
Powstało 10 sztuk ocieplonych bud dla psów.
- Daliśmy radę – podsumował z zadowoleniem Miłosz.
Na stanowisku hydraulika dziewczęta i chłopcy dowiedzieli się jak kiedyś montowano żeliwne rurki, którymi płynie woda do kranów w naszych domach i mieszkaniach. Andrzej Otomański pokazał im jak je uszczelnić i jak zamontować. Był pokaz też nowoczesnych technologi, czyli rurek z tworzywa i montażu na ciepło. Zobaczyliśmy jak wygląda i jak na działa wodomierz z wi-fi.
- Większość pierwszy raz w życiu zobaczyłą pakuły, klucz francuski czy pilnik do metalu – nie krył zaskoczenia pan hydraulik.
Domek dla owadów i dzikich pszczół powstawał na stanowisku pszczelarza.
- Opowiadałem o pszczole miodnej i o tym jak toczy się życie w ulu – wyjaśnia Zbigniew Mielczarek.
Paski do zegarków można było zrobić na stanowisku szewca. Pracę dzieci nadzorował mistrz szewski Robert Nadarzyński. Wyjaśniał co to cholewka w kozakach, zelówka w bucie i jak zrobić łatkę.
- Dziewczyny się bardzo interesują, bardziej niż chłopcy – zauważył. - Dziś każdy zapomina o zawodach piekarza, kaletnika, kuśnierza czy szewca. A to taki sam zawód jak inżynier, czy informatyk. Jaki pożytek ma informatyk z szewca? Ma buty. Mój zawód jest zanikający. Jestem ostatnim w okolicy, który mógłby uczyć zawodu.
Dekoracyjne wianki z kwiatów i bukieciki przygotowywały dzieci na stanowisku florystki.
- Najmłodsi zawsze nas zaskakują. Każdy wianek jest inny. Wszystkie elementy wykorzystujemy do kompozycji, nic nie wyrzucamy i nic nie marnujemy - wyjaśniała florystka Edyta Grabarz.
Małe bukieciki z kwiatów były urocze.
- Dla mamy zrobiłem kółeczko z kwiatami. Powiesi sobie na drzwiach – mówił Szymon.
Męskie strzyżenie, kręcenie loków i robienie warkoczy – tego wszyscy spróbowali na stanowisku fryzjerki.
- Nawet ładnie dzieci strzygły – zauważyła fryzjerka Edyta Jabłońska. – Jedna dziewczynka świetnie sobie radziła. Ma talent do tego zawodu.
Komu nie wyszło, wtedy z pomocą spieszyła pani fryzjerka i wyrównywała cięcie.
Resuscytacja krążeniowo-oddechowa i jak należy postępować przy zadławieniu
– o tym rozmawiali i tego się uczyli na stanowisku pielęgniarki
- Teraz będziecie już widzieć jak założyć opatrunek, gdy np. mama zwichnie rękę – mówiła pielęgniarka Anna Slendak.
Było dużo pytań i spora dawka wiedzy.
- Opatrunki robiliśmy – cieszył się Marcel. - Dużo się dziś dowiedziałem.
Zachwyceni byli też uczestnicy warsztatu operatora i dziennikarza.
- Jestem w szoku, bo dzieci szybko załapały swoje funkcje, które miały wykonywać podczas wywiadów. Coś z tego będzie – nie krył zadowolenia Maciej Chinalski.
Pod jego nadzorem dzieci uczyły się jak przeprowadzić wywiad i jak zrobić reportaż posługując się kamerą, mikrofonem i smartfonem.
Nie każdy wiedział jak obsługuje się maszynę do szycia, ale teraz 100 uczestników Małego Miasta już wie.
- Szyjemy worki na buty. Trafiły mi się same talenty – podsumowała Anna Lehmann, plastyczka z MOK.
Nie każdy szew był prosty. Nie każdy umiał nawlec nitkę.
- Tata ma szwalnię, ale ja się nie interesowałam wcześniej szyciem – mówi Kasia. - A teraz widzę, że chyba całkiem dobrze mi idzie.
Część prac była uszyta na prezent.
- Mamie dam ten worek – obiecał Wiktor.
Co się podobało najbardziej?
- Straż pożarna była najfajniejsza. U pana hydraulika też mi się podobało – mówił Tymon.
- Mnie się wszystko podobało – wyznała Chole z zachwytem.
- Dla mnie najfajniejsza była fryzjerka. Obcięłam sobie włosy – przyznaje Judyta.
- Florystka mi się podobała, bo wykonaliśmy fajne rzeczy. I Robienie bud było super – dodaje Lena.
- Dla mnie fryzjerka i krawcowa to była super zabawa – uważa Zuzia.
- Piekarz mi się podobał – mówiła Asia.